Shaitan - 2015-01-11 17:00:20

Witam. Mimo iż przygodę z Dragonlance zacząłem ponad 10 lat temu, bo mniej więcej w 2003 roku, to do tego czasu udało mi się przeczytać zaledwie 16 tytułów. Przez ostatnie lata uzupełniałem swoją bibliotekę polskich DL-ów i jakiś czas temu zakończyło się powodzeniem:). Przy okazji udało mi się zdobyć kilkadziesiąt pozycji zagranicznych, na które też mam nadzieję przyjdzie kiedyś pora.
Wraz z początkiem roku wyznaczyłem sobie okołotematyczny cel, by przeczytać do 31 grudnia wszystkie posiadane tytuły (zarówno te już przeczytane, jak również pozostałe).
Na pierwszy ogień poszły SMOKI JESIENNEGO ZMIERZCHU. Była to pierwsza książka, po którą sięgnąłem z sagi, więc powrót do tej lektury był na prawdę ekscytujący. Najbardziej interesujące z mojego punktu widzenia było porównanie odbioru książki przeze mnie naście lat temu i teraz mając 28 lat. Czytając obecnie dostrzegłem znacznie więcej niedoskonałości książki, z których chyba najbardziej dały mi się we znaki - nadmierne uproszczanie opowiadanej historii i spłycanie pewnych kwestii. Mocno czułem, że również dla autorów jest to początek wspólnej przygody w świecie smoczej lancy. Wiele elementów jednak pozostało niezmiennych i urzekło równie mocno co lata temu... :). Obecnie podróżuję już przez zimową noc, której niebo roi się od niebieskich smoków ;).

1. Smoki Jesiennego Zmierzchu - 10 stycznia

2. Smoki Zimowej Nocy - 15 stycznia

3. Smoki Wiosennego Świtu - 28 stycznia

4. Czas Bliźniaków - 31 marca

5. Wojna Bliźniaków - 20 kwietnia

6. Próba Bliźniaków - 31 maja

7. Kuźnia Dusz - 27 czerwca

janjuz - 2015-01-11 20:15:10

Postanowienie godne pochwał wszelakich i takoż godne naśladownictwa! Jako, że posiadam wszystko, co zostało po polsku wydane (45 pozycji) a resztę już chyba w komplecie po angielsku (książki i ebooki) to usiłuję się przez to przebić. Część nawet tłumaczę. Muszę tu od razu zaznaczyć, że nie wolno dać się ponieść emocjom tylko krytyczne oceniać co się czyta. Nie wszystko jest tu najwyższych lotów. O ile książki autorstwa Hickman - Weis zazwyczaj się bronią, Mary Kirchoff nie schodzi poniżej pewnego poziomu a większość pozostałych autorów jest nieźle czytalna to już odradzam Dixie Lee McKeone - przetłumaczyłem jedną pozycję i na szczęście nie znalazłem innej, po prostu nuda. Natomiast inny autor, John Maddox Roberts, potrafił nawet zgrabny kryminał w DL napisać "Mord w Tarsis". W ciemno można polecać wszystko, co napisał Knaak, lecz z powieści Douglasa Nilesa już tylko większość, duet Thompson -Cook jest niezły lecz Tina Daniels cieniutka. Osobiście podoba się twórczość Nancy V. Berberick oraz Jeffa Crooka Natomiast Jean Raabe jest może niezła, lecz troszkę ciężkawa.
   Jednym słowem - ciężka cię czeka przeprawa i sporo różnistych przygód. Do dzieła :)

Shaitan - 2015-01-12 20:05:57

Z tłumaczeniami, to piękna sprawa, a przy okazji bardzo dobra metoda do podnoszenia znajomości języka na wyższy poziom. Niestety potwornie czasochłonne to rzemiosło, szczególnie dla osoby ze znajomością angielskiego na poziomie średnio-zaawansowanym. O ile czytanie idzie mi w jakimś w miarę przyzwoitym tempie, to już proces 100%-owego zrozumienia tekstu mocno rozciąga się dla mnie w czasie. Próbowałem kiedyś z "Lord of the Rose" Douglasa Nilesa, ale brak czasu wybił mi to z głowy na długi czas. Niemniej chciałbym kiedyś do tego wrócić chociażby celem poprawienia swojej bazy językowej, która ułatwiłaby lekturę anglojęzycznych tytułów w przyszłości.

Dzięki serdeczne za opinię co do autorów. Ciekawie będzie to skonfrontować z moimi własnymi odczuciami. Znakomita większość tego co przeczytałem z DL wyszła spod pióra Hickmana i Weis. Przeczytałem również co najmniej 2 pozycje Knaaka i były ona na równie wysokim poziomie jak najlepsze dzieła z przytoczonej wcześniej dwójki.

Na horyzoncie widzę już jednak czekający na mnie dylemat, który będzie dotyczył kolejności czytania. Może jakieś sugestie @janjuz? Z góry dziękuję.

janjuz - 2015-01-13 11:03:05

W dziale "Książki" niniejszego forum jest wątek "kolejność czytania Dragonlance". Dyskutowano tam sporo na ten temat bowiem istnieją dwie szkoły czytania:
1. wg chronologii Krynnu - nie zalecam, bowiem łatwo się w tym pogubić a na dodatek nie jest ta chronologia zbyt dobrze opracowana,
2. wg kolejności wydawania, zwłaszcza pierwszych pozycji (potem sprawa staje się mocno dowolna), osobiście polecałbym tą drogę,

Uwaga: wobec wydawania (lub niestety nie) przez Zysk trylogii Zaginionych Kronik, być może trzeba będzie listę zmodyfikować i Kroniki Utracone wtrącić pomiędzy tomy Kronik.

Najpierw jednak polecam lekturę wyżej wymienionego wątku.

Shaitan - 2015-01-16 23:09:55

Wczoraj udało się ukończyć drugi element całośći, czyli SMOKI ZIMOWEJ NOCY. Oczywiście kolejna pozycja już kiedyś czytana przeze mnie, ale niesamowite było, że kilku na prawdę ważnych wydarzeń po tych ponad 10 latach zupełnie nie pamiętałem.
Sama książka pod kątem literackim wydaje się krokiem naprzód wykonanym przez duet autorów. Czytając ją odnosiłem wrażenie, że czuli oni akcję znacznie lepiej niż w "Jesieni", a dialogi były bardziej naturalne.
Świetnym rozwiązaniem było rozdzielenie drużyny i co za tym idzie przedstawianie akcji na kilku płaszczyznach przez co lektura była bardzo satysfakcjonująca.
Przeszkadzały mi duże wyrwy w fabule (jak zdobycie smoczej kuli na Lodowej Ścianie), przez które zdarzało mi się wertować książkę do tyłu, by upewnić się, że nie przeoczyłem jakichś rozdziałów przypadkiem.
Znacznie bardziej do gustu przypadło mi ubarwienie treści w postaci wprowadzenia rasy gnomów, niż rasy krasnoludów żlebowych w poprzedniczce.
Pasjonowało mnie dzielenie przygód zwłaszcza z Lauraną, która była cudowną przeciwwagą dla nużącego mnie wątku politycznych przepychanek wśród rycerzy solamnijskich i etnicznych niesnasek elfów.
Finał książki był podniosły i wzruszający, mimo iż doskonale wiedziałem kogo "słońce zostanie strzaskane"...
Ze strony czysto osobistej mocno żałuję, że nie przeczytałem tej książki jeszcze raz jakieś 5-6 lat temu. Może to śmieszne, ale refleksje Tanisa były tak często jak moje własne wówczas.

Ale jesteśmy tu i teraz, a podróż trwa dalej. Juz zmierzam z podniesionym czołem ku wiosennemu świtowi, mimo iż to właśnie tam jest moim zdaniem najsmutniejszy moment we wszystkich książkach spod loga smoczej lancy z jakimi miałem do tej pory styczność.

Shaitan - 2015-01-28 21:40:00

Pierwszy etap podróży po Krynnie za mną - Kroniki ukończone! Jakie myśli nachodzą mnie po przeczytaniu "Wiosny"? Z uwagi na ukończenie lektury kilka godzin temu zauważam przede wszystkim to, że poziom napięcia i samej książki został przez autorów zbudowany wybornie. Końcowe rozdziały wręcz połykałem i czytało się je po prostu świetnie. Podobnie jak wcześniej byłem zaskoczony moimi lukami w pamięci ;). Nie narzekam jednak z tego powodu, bo sama książka jest wówczas ciekawsza.
Mimo iż postać Półelfa jest moją ulubioną, to bardzo drażniła mnie ona w tej części przez niemal 80% czasu. Dopiero odnalezienie w sobie pewnych odpowiedzi i dostrzeżenie płomienia nadziei odmieniło nadzwyczaj ciężkiego do zdzierżenia Tanisa. Podobała mi się za to przemiana Caramona i muszę przyznać ten zabieg autorów, pozwalający zagłębić się nieco w inną stronę osobowości potężnego wojownika, był strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Generalnie pokazanie złożoności bohaterów zostało w tej części szczególnie wyeksponowane. Nie tylko dwaj wspomniani bohaterowie targani byli wewnętrzną walką, ale to samo było w przypadku Laurany czy Tasa.
Trochę nie podobały mi się nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, jak np. spotkanie Tasslehoffa przez Caramona w Kalamanie, ale generalnie książka trzymała dobry poziom wyznaczony zwłaszcza przez poprzedniczkę. Ta część to trochę taka opowieść o nadziei i właśnie o tym, jak pomimo rozdzierających duszę szponów śmierci, zła i zwątpienia nigdy nie wolno się poddawać. Bo nawet po najczarniejszej nocy przychodzi kiedyś dzień...
Bitwa została wygrana, ale wojna wciąż trwa...

Shaitan - 2015-03-31 22:13:23

Niestety brak czasu mocno dał mi się we znaki w ostatnich tygodniach, dlatego jestem niezmiernie szczęśliwy, że przed końcem marca udało mi się przejść przez kolejną pozycję. Początek "Legend", czyli "Czas Bliźniaków" czytało mi się na początku dosyć ciężko. Szczególnie trudno przedzierałem się przez wszelkie fragmenty związane z "nowym Caramonem", które muszę przyznać mocno mnie irytowały. Nie podobało mi się przedstawienie losów bohaterów jakby odległość pomiędzy momentem rozgrywania się wydarzeń książkowych, a momentem zakończenia Wojny Lancy wynosiła znacznie więcej niż 2 lata. Był to zabieg, który odebrałem jako wprowadzony trochę na siłę. O dziwo, po przeniesieniu akcji do Istar, kolejne stromy pochłaniałem z dużą ochotą i pomimo pewnych mankamentów logicznych, nie rzutujących bardzo mocno na odbiór całości przeze mnie, dobrnąłem do końca siłą rozpędu i zaciekawienia. A działo się tak przy większości DL-ów :). Nie zagłębiając się mocno w szczegóły, to była to zdecydowanie najsłabsza część z 4 przeczytanych do tej pory książek. Opuszczam Istar, które właśnie dosięga gniew boży i udaję się dalej w podróż śladami maga czarnych szat, wielebnej kapłanki Paladina, Caramona Zwycięzcy oraz herosa z Kenderówka :).

janjuz - 2015-04-01 10:32:53

Przyznam, że moje odczucia z Legend były dokładnie odmienne. Bez nich trudno zrozumieć ostatnią część Kronik, bez Legend oraz zwłaszcza Drugiego Pokolenia.

Shaitan - 2015-04-22 21:54:42

Nie wiem czy to postać zapijaczonego Caramona tak negatywnie odkładała się na pierwszej części czy ta przerwa w czytaniu tak negatywnie podziałała, ale druga część - a przynajmniej odczucia po jej przeczytaniu - są zgoła odmienne! Powiem nawet tyle, że pierwsza połowa książki była rewelacyjna i czytało się ją doprawdy świetnie. Przybycie do wieży w Palanthas, dostanie się do niewoli, wyswobodzenie się i początek marszu armii Fistandantilusa to świetnie napisany i niezwykle wciągający kawałek lektury. Później wraz z podziurawionymi elementami bitwy czytało się wszystko nieco gorzej. Rozumiem, że pomijanie dużych, wydawałoby się istotnych fragmentów akcji może mieć swoje uzasadnienie "upchaniem" tego w innych książkach, ale czyta się to i odbiera dziwnie nieco. Szkoda, że w tej części tak mało wyeksponowana została postać kendera i jego szybko uśmierconego przyjaciela, bo jest to znakomita przyprawa do lektury! Pomimo tego, iż zupełnie nie podzielam fascynacji postacią Raistlina, to śledzę losy z zaciekawieniem uzupełniając potworne luki w pamięci. Dla odmiany postać generała Caramona, czyli Caramona w wersji 2.0 (w zasadzie od pojawienia się na arenie) zdobyła moją ogromną sympatię i zdecydowanie była jednym z magnesów przyciągających mnie do książki. Zobaczymy czy trzecią część będzie się czytało równie dobrze, a może jeszcze lepiej, jak zimę czy wiosnę? Ciągle staram się przyzwyczaić do w zasadzie jednowątkowego przedstawiania akcji w książce...

janjuz - 2015-04-23 11:41:20

Trzecia część jest, przynajmniej moim zdaniem, zdecydowanie najlepsza. Dwie pierwsze są niejako wprowadzeniem do kulminacji.

Shaitan - 2015-06-02 21:25:38

Grand finale... Nie rozczarował! Ostatnie 1/3 książki wciąga się niemal jednym tchem. Nie tylko w 2 pierwszych częściach przygotowywane jest wszystko pod kulminację, ale w samej ostatniej części również. Ta część utwierdziła mnie w przekonaniu jak bardzo podobała mi się ewolucja Caramona i Tasslehoffa. Nie tylko bliźniacy zostali poddani próbie, ale również sprawca całego zamieszania ;). Caramon niczym kawałek stali był rozgrzewany i rozbijany nieustannie przez młot losu, by wreszcie zostać zahartowanym orężem, które pozwoliło uratować świat. Bardzo podobała mi się jego podróż, którą odbył w celu ratowania swojej duszy. Świetnym zabiegiem było wplecenie w główny wątek starych znajomych: nieco zezgredziałego początkowo Tanisa i nieco zaślepionej Kit. Oczywiście nie uniknę tego, że czytając dzisiaj DL wiele rzeczy jest dla mnie nieco naciąganych (czasem bardzo!) na potrzeby fabuły i trochę nielogicznych (nawet jak na logikę fantasy), jednak po każdej kolejnej książce coraz mniej kole to moje oczy ;). Bardzo dobry DL i znakomite zwieńczenie historii, która została spięta klamrą.
No to teraz pora na Kroniki Raistlina. Jestem niezmiernie ciekaw tego, jak będzie wyglądał po ich lekturze mój stosunek do młodego czarodzieja, który do tej pory był jednym z mniej lubianych przeze mnie Bohaterów Lancy.

Shaitan - 2015-06-27 22:27:12

Świetna pozycja, zdecydowanie jedna z najlepszych jak dotychczas i zdecydowanie godnych polecenia. Pomimo tego, iż nie nabrałem wiele więcej sympatii do młodego maga - głównego bohatera Kuźni - to muszę przyznać, że niezwykle przyjemnie czytało się opowieść o jego młodości, dorastaniu i samej Próbie. Oczywiście historia początków znajomości Bohaterów Lancy, których już mieliśmy okazję doskonale poznać w poprzednich tomach sagi, tylko dodaje waloru tej pozycji i stanowi dodatkowy magnes dla czytelnika. Niestety z uwagi na brak czasu lektura była niesamowicie rozciągnięta w czasie, co nie sprzyja wyciąganiu konstruktywnych wniosków z lektury. Gorąco mam na dzieję, że w nadchodzących miesiącach czasu na DL będzie więcej i przeczytanie pozycji będzie kwestią dni, a nie tygodni. Wówczas to, co w trakcie czytania chcę napisać w podsumowaniu nie będzie ulatywało jak gaz z balonika...

click for mor