DragonLance Forum

Forum dla fanów DragonLance, książek fantasy oraz RPG.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#41 2018-02-15 10:58:10

 janjuz

Najwyższy Kleryst

Call me!
Skąd: Zduńska Wola
Zarejestrowany: 2012-10-02
Posty: 829

Re: Mrok i Światło

Rozdział 41

Palanthas

   Zajęło to, co prawda, sporo czasu, lecz wreszcie dotarła odpowiedź na wiadomość przekazaną przez Sturma z Palanthas do Sancrist. Stutts, wynalazca praktycznego (no, w większej części praktycznego) latającego statku przesłał Sturmowi odpowiedź zajmującą szesnaście wielkich arkuszy papieru (zapisanego obustronnie. Wygląda na to, że on sam, Wingover, Sighter i wszyscy pozostali dotarli na koniec do Góry Nieważne, używając przy tym kadłuba Mistrza Chmur jako konwencjonalnego żaglowca. Ogromny raport jaki gnomy złożyły Wysokiej Komisji Technologii Gnomów liczył ponoć trzydzieści tłustych tomów.
- Cała ironia polega zaś na tym, że – pisał Stutts do Sturma – przez cały ten czas spędzony na Lunitari nie zdołaliśmy zgromadzić ani jednej próbki gleby, powietrza, skały czy żywej rośliny. Natomiast obfite kolekcje prywatne zostały porzucone gdy staraliśmy się zmniejszyć wagę statku przed startem. Widząc tylko nasze notatki Wysoka Rada wydała werdykt „nie udowodniono” jeśli chodzi o naszą ekspedycję. Sighter był naprawdę wściekły, lecz mnie to za bardzo nie obeszło. Podczas gdy piszę ten list, kadłub Mistrza Chmur Model II nabiera kształtów na zboczach Góry Nieważne.Będzie miał cztery zestawy skrzydeł, dwie torby powietrza eterealnego i będzie mógł udźwignąć…
   Sturm z uśmiechem przekartkował list. Pozostałe strony stanowiło wyliczenie, pełny katalog rzeczy zabieranych przez gnomy w następną podróż. Dopiero ostatnia linijka stanowiła przedmiot zainteresowania Sturma.
- Jeżeli ty i Pani Kitiara chcielibyście nam znowu towarzyszyć to proszę przybyć do Sancrist na dziesięć dni przed zimowym przesileniem. Wtedy bowiem startujemy w kierunku Lunitari. Cutwood chciał lecieć do Solinari, lecz został przegłosowany. Dużo jeszcze musimy się nauczyć o czerwonym księżycu. Poz tym… wciąż jeszcze tli się nadzieja, że można odnaleźć ślady Bellcranka…
   List był podpisany na kilkunastu liniach, tyle zajęło zwyczajne, gnomijskie imię Stuttsa.
   Sturm odłożył na bok plik kartek papieru.
- Bezpiecznej podróży – powiedział głośno.
   Kelnerka w gospodzie, w której się zatrzymał będąc w Palanthas usłyszała go i natychmiast podeszła.
- Czy czegoś ci potrzeba? – spytała.
   Miała na imię Zerla i była całkiem ładna, miała kędzierzawe blond loki i ciepły uśmiech. Przypominała Sturmowi Tikę, tyle, że miała o dziesięć lat więcej.
- Nie, dziękuję – odparł.
- Długo byłeś w Palanthas? – spytała.
- Parę tygodni.
- Myślisz może o pozostaniu?
- W rzeczywistości to zbieram się już do wyjazdu.
   Zerla się zmarszczyła, całkiem zresztą atrakcyjnie.
- Mam nadzieję, że nie z mojego powodu!
- Nic takiego. Mam po prostu sprawy na południu – odparł Sturm.
- Dziewczyna?
   Pomyślał o Tervy, lecz i tak najważniejszym celem było wrócić na ślad ojca. Oznaczało to podróż do Wieży Wielkiego Klerysta. Do Palanthas przyjechał po walce z Merinsaardem głównie dla odpoczynku i uspokojenia umysłu. I ponownego skupienia się na celu. Podczas pobytu usłyszał plotki, że część rycerzy zbiera się u Wielkiego Klerysta na konklawe. Miał niezachwianą pewność, że trop ojca będzie wiódł w tym kierunku.
   Zerla coś do niego mówiła i Sturm zbudził się szybko z tego snu na jawie.
- Ci dobrze wyglądający są już zazwyczaj zajęci – mówiła wycierając stół pod szklanką z jego cydrem – Jesteś może żonaty?
- Co? Nie, nie jestem.
   Twarz dziewczyny pojaśniała.
- Skąd jesteś?
- Z Solamni – odparł.
- Tak myślałam! Zauważyłam hełm i wąsy. Jesteś rycerzem, prawda?
   Przyznał, że jest.
- Mój dziadek opowiadał historie o czasach gdy rycerze opiekowali się krajem i pilnowali by sprawiedliwość panowała. Chciałabym żyć w tamtych czasach. Chciałabym zobaczyć rycerzy na wspaniałych rumakach, zbroje pięknie wypolerowane. Chciałbym zobaczyć, jak czynią ludowi dobro – Zelda się zaczerwieniła – Przepraszam. Gadam za dużo.
- Nic nie szkodzi – odparł Sturm – Bardzo cieszy mnie, co mówisz. Sądziłem, że większość ludzi już zapomniała o Zakonie, albo go nienawidzi.
   Dokończył cydr i położył na blacie dwie, srebrne korony z Solace.
- Reszta dla ciebie – powiedział.
- Dzięki! – Zelda szybko sprzątnęła ze stołu czarkę i monety.
   Sturm wyszedł na popołudniowe słońce. W dniach, które spędził włócząc się po mieście dotarły tu za pośrednictwem portu jeszcze inne wieści. Narastały plotki o diwnych maruderach w dalekich regionach. Gdy już Sturm dotrze do Wysokiego Klerysta będzie miał rycerzom sporo do powiedzenia.
   Tutaj, w Palanthas, zagrożenie wydawało się bardzo odległe. Dzieci bawiły się na ulicach, wozy i wózki przewoziły towary z doków do pobliskich sklepów i na targi. Mieszkańcy byli dobrze odżywieni i porządnie odziani. Tak, niebezpieczeństwo wojny było bardzo odległe dla przeciętnego mieszkańca Palanthas. Z wysoko położonej ulicy widział, że zatokę pokrywają białe, wydęte żagle. Czy były tu jakieś gnomy? – zastanawiał się. Czy za przylądkiem stał na kotwicy błyszczący statek elfów? Sturm nie mógł zabawić tu tak długo by się wszystkiego dowiedzieć.  Zbyt wiele czasu już zmarnował na inne sprawy. Czas już nadszedł, by wziąć na barki ciężar rycerskiej odpowiedzialności. Brzemię obowiązku jest równie ciężkie jak nowa zbroja Sturma. Zbroja ojca. A miecz Brightblade wciąż u jego boku. Sturm oparł dłoń na gałce miecza a oczom pozwolił się prześlizgnąć po polerowanej płycie pancerza. Wziął głęboki wdech i ruszył ulicą.
   A wieć na południe do Wysokiego Klerysta. Prawie rok już minął od czasu pożegnania z Tanisem, Flintem i resztą przyjaciół w Solace.
   I Tervy.
   A więc na południe. Abanasinia i Solace. W odpowiednim czasie starzy przyjaciele znów zbiorą się w Gospodzie Ostatni Dom. Będą chcieli usłyszeć o wszystkim co się przydarzyło jemu samemu i Kitiarze. Jak im to powiedzieć? Jak wyjaśnić Tanisowi? A dopiero jej braciom? Czy zrozumieją cokolwiek lepiej to, czego Sturm zrozumieć nie umiał? Mnóstwo pytań dręczyło Sturma gdy tak maszerował słonecznymi ulicami Palanthas. Jakaś chmura przesłoniła słońce. Sturm spojrzał w niebo. Ciemniejsze nadejdą chmury. Mógłby to teraz wykrzykiwać z dachów domów, lecz nikt w Palanthas nawet nie zwrócił by nań uwagi. Życie jest piękne, więc obawiać się wojny? Czyż góry nie są wysokie? Czyż zatoka nie jest patrolowane przez galery z Palanthas? Galery uzbrojone po zęby i gotowe do walki? Palanthas jest bezpieczne, absolutnie bezpieczne.
   Tyle, że góry i okręty wojenne nie są przeszkodą dla zła. Ziarna podstępnej leżą w każdym sercu, w każdym akcie chciwości i nienawiści. Ziemie i morza to tylko szerokie gościńce po jakich idee krążą równie szybko jak pasaty. A teraz nawet i nieba zostały otwarte. Gnomy już tego dowiodły.
   Chmura popłynęła dalej. Sturm osłonił oczy przed blaskiem słońca i nasłuchiwał. Czekał na dźwięk bijących skrzydeł.


https://scontent-b-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/p480x480/1238722_626203917419553_1235611245_n.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
click for mor