Nie wiem ilu z was miało niewątpliwą przyjemność zapoznać się z tym tytułem, dlatego też zakładając, że jej nie znacie przybliżę troszkę temat.

Autorką serii, która rozpoczyna się książką "Tkacz Iluzji" jest Ewa Białołęcka - stworzyła ona coś z czym z początku nie mogłam się w wyobraźni pogodzić - włochate smoki! Ale do rzeczy. głównym bohaterem, a zarazem wspominanym tkaczem iluzji jest chłopak o imieniu Kamyk. Ma iście doskonały dar tworzenia najbardziej realistycznych iluzji, działających na wszystkie zmysły - widok, dotyk, smak, zapach i... No właśnie. Na słuch nie działają, gdyż nasz bohater jest pozbawiony słuchu. Nie wie jakim dźwiękiem obdarzyć swe iluzje, ponieważ nigdy nic nie słyszał i iluzje tracą bardzo na realności.

Wyrusza w podróż, spotyka smoka, który potrafi mu pomóc, a później jest już tylko lepiej. Ma wiele przygód, aż wreszcie trafia do Kręgu - czyli swoistej szkoły dla magów, gdzie spotykamy kilku bohaterów o ciekawych darach i osobowościach.

Jeśli chodzi o polską fantastykę, to moim zdaniem ta jest najbarwniejsza i najprzyjemniej mi się czytało. Uwielbiam takie klimaty.